Iron Man na podkładce teczce z Hello Kitty w serduszka. Łał, ja to jestem zdolna xD Jeśli nie wygląda jak Iron Man, nie ma sprawy - był już Robocopem, Transformerem, Terminatorem i tym cosiem ze Star Wars. Chociaż rzeczywiście, gdybym pokolorowała, byłby bardziej podobny.
Co z mojego życia codziennego? Cóż... dzisiejszy dzień był bardzo produktywny. To, co teraz napiszę, jest na moim osobistym przykładzie osoby antyspołecznej, nie potrafiącej nawiązywać kontaktów i nie u każdego może tak być.
Otóż ja i Paula jesteśmy osobami, którym ciężko zawierać nowe przyjaźnie, najlepiej radzimy sobie z tym, co mamy na ekranie lub na papierze. Dzisiaj wyszłyśmy na dwór z naszą kol z sąsiedztwa - mamy około 100 metrów do boiska, w sensie nie takie pole tylko takie oficjalne boisko, ze sztuczną trawą, dwoma boiskami do piłki nożnej [jednym większym i z siedzeniami] i jednym do siatkówki. Obok też można wziąć piłki. No więc, dziś wyszłyśmy, żeby sobie popatrzeć jak grają [tak się złożyło, że były tam dwa ludzie z mojej klasy - na szczęście nie największe mutanty]. Ja noszę okulary, na koniec podstawówki miałam średnią 5,54 [pięć piątek i sześć szóstek], jestem mało wysportowana i ogólnie rzecz biorąc beznadziejna w nogę, ale skończyłam, grając - nie tylko ja, moja siostra, Nacia [nasza kol] i jej kol z klasy, ale też z dwoma chłopakami, gdy reszta poszła. Dodam, ze Nacia i jej kol są od nas młodsze o rok [od nas, bo ja i Paula jesteśmy bliźniaczkami], a ci dwaj, co z nami grali, chodzą do czwartej klasy podstawówki - spory odstęp. Potem doszli jeszcze tamci, co wcześnie grali, tylko poszli i właśnie wrócili - dwóch chłopaków z naszej klasy, jeden z drugiej i jeden z trzeciej i tak jakby graliśmy. My dziewczyny w czwórkę na chłopaków, ale doszła do nas taka pani, co tam pracowała, trenerka, więc miałyśmy równawe szanse.
Dla mnie było to niezwykłe. W starszych klasach podstawówki ze mnie i Pauli wyśmiewano się, dokuczali nam - w tym ten jeden na którego grałyśmy, nasz sąsiad, tak na marginesie. Ja i Paula nie jesteśmy elitą klasową, na przerwach siadamy same, ale ogólnie to poza sobą nie mamy w szkole nikogo zbyt bliskiego. W ogóle, w szkole tworzą się straszne podziały wiekowe- bardzo, bardzo trudno zagadać do kogoś z rocznika wyżej. Ale przecież dziś, dziewięcioro, graliśmy razem w piłkę nożną. Nie było mowy o tym, jak kto gra, po prostu sobie graliśmy [chociaż chłopcy kwieciście wyśmiewali nasze zagrania]. Grupa dzieci z sąsiedztwa, najstarszy - trzecia klasa gimbazy [pomijając tamtą panią], najmłodszy [brat naszej kol z klasy] - czwarta klasa podstawówki.
Przypomniały mi się dziś tzw. stare, dobre czasy. Ja i P poszłyśmy do przedszkola, gdy miałyśmy 5 lat, więc dużo bawiłyśmy się z innymi dziećmi z sąsiedztwa. Więc tak, z jednej strony byli Kuba [jesteśmy teraz w tej samej klasie], jego o rok starszy brat Michał i siostra Sabina - teraz liceum. Smutne, bo w podstawówce Kuba przestał się z nami zadawać i często na dokuczał - i nie było to takie dokuczanie dziewczynie, którą się lubi. Z Michałem też się nie odzywamy do siebie, mimo, że wracamy tą samą drogą do domu. To straszne, jak te trzy metry potrafią rozdzielić starych przyjaciół. A Sabiny to w ogóle nie widujemy.
Wracając, to nie byli nasi jedyni przyjaciele. Był jeszcze Mateusz - obecnie trzecie czy druga klasa liceum, nadal się z nim dobrze dogadujemy, chociaż wróciliśmy do znajomości po przerwie trwającej też parę lat; chodzimy czasami razem do biblioteki i na KSM. Poza tym są jeszcze wymieniona wcześniej Nacia i Paula [starsza o dwa lata] - też siostry. I to główny skład.
Pamiętam, jak się kiedyś wszyscy dobrze bawiliśmy, ale po drodze gdzieś się to wykruszyło. Tzn., z Nacią, Paulą i Mateuszem tworzymy teraz dobrą paczkę, mimo, ze już dawno gdzieś wychodziłyśmy z Mateuszem - jeździ w weekendy do Lublina, pewnie pójdzie tam na studia. Ale pamiętam, że kiedyś z Kubą i Michałem byliśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi - bawiliśmy się do ciemnej nocy, gdy tata robił ognisko u nas za domem, chłopcy często przychodzili i bawiliśmy się świetnie. Dwa lata temu nawet nienawidziłam Kuby, tak bardzo nam dokuczał. Teraz chłopcy w klasie się uspokoili, po przyjściu do gimbazy do równoległej klasy przeszli wszyscy Mutanci i teraz najgorsze, co może mnie spotkać na lekcji, to to, że po prostu przeszkadzają - ale dzięki Bogu już nas nie wyzywają.
I to moje pokręcone życie. Niestety w prawdziwym życiu nie zdarzają się takie spotkania po latach starych przyjaciół i powrót starej znajomości, jak to w przypadku Free! bądź Kidy i Mikado z Durarara. Ja i Paula przez to, że cały czas gadałyśmy o anime i wciskałyśmy naszym kol mangi, filmy zdjęcia itp., zniszczyłyśmy już przyjaźnie z dwoma dziewczynami. Mam nadzieję, że kiedyś znajdziemy osobę, z którą będziemy przyjaźnić się dłużej ...